Szczęśliwą być…


Warning: Invalid argument supplied for foreach() in /home/server172928/ftp/migracja/katarzyna11/nowa/blog/wp-content/plugins/better-adsmanager/better-adsmanager.php on line 874

„Głupiec jest szczęśliwy, gdy jego pragnienia zostaną spełnione. Wojownik jest szczęśliwy, bez żadnego powodu…” Dan Millman.

Bywałam szczęśliwa… no właśnie, bywałam. Beata Pawlikowska rozpoczęła swoje spotkanie od pytań. Jedno z nich: czy jesteśmy szczęśliwi? Las rąk w górze pokazał, że tak! Patrząc na młodzież, która z powodzeniem pokonuje kolejne szczeble swojej edukacji, na jakże trudnych kierunkach ekonomicznych, nie można się oprzeć wrażeniu, że Ci ludzie są szczęśliwi! A ja? Studia mam za sobą, więc jestem na innym etapie, również szczęśliwa. A jak to było ze mną w przeszłości?

Jeszcze kilka lat temu, nie zadawałam sobie tego pytania, bo odpowiedź była oczywista. Mam cudownych rodziców, jestem dobrze wykształcona, mam mądrego i przystojnego męża. Czego chcieć więcej? Życie toczyło się swoim torem; raz szybciej, a czasem zwalniało. Nadszedł moment kariery i czas śmigał mi koło nosa. Szczęście, wtedy? Nie miałam czasu zastanawiać się, czy jestem szczęśliwa, bo po co?!  Moje pasje nabierały rumieńców i zamieniały się w zawód. Artystyczna dusza – artystyczny zawód. Bardzo egoistyczny, zaborczy i hermetycznie zamknięty. Mówią, że dzieła rodzą się w bólach. Kiedyś tego nie rozumiałam. Jak to, w bólach? Przecież, kiedy tworzę, to latam, fruwam, rozpiera mnie energia. To jest szał pomysłów popartych nieograniczoną wyobraźnią! A gdzie tu, ból?!  Ten ból poznałam nieco później, kiedy moje przyjaźnie zaczęły się kruszyć, a ciało zastopowało. Szok! Diagnoza: Pani jest chora, choć nie wiemy konkretnie, na co! Wtedy… ileż razy zadawałam sobie wiele różnych pytań, ale nigdy nie pytałam siebie o to, czy jestem szczęśliwa?! Moje pytania były z gatunku: dlaczego ja? Co takiego zrobiłam, że zachorowałam, przecież się starałam.

Pewnego dnia, wpadła mi do ręki pierwsza książka Beaty Pawlikowskiej i ot tak, zajrzałam sobie do środka. Pierwsza strona, druga, trzecia… i zachwyt! Było to tuż po sesji zdjęciowej u Kasi Piweckiej. Przestałam myśleć o czymkolwiek, byle tylko ją przeczytać i pojechać po zakup kolejnej. To była jakaś niesamowita siła, energia płynąca ze słów napisanych przez Beatę Pawlikowską! Dziś mam je wszystkie!

W niektórych pozaznaczane wersety, do których wracam najczęściej. One mnie uspakajają i leczą ze strachu o zdrowie.  Teraz, z całego serca jestem wdzięczna losowi, że trafiłam na nie i dziś, po wielu, wielu miesiącach z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że nie ma w niej nic, o czym bym nie wiedziała. A jednak nadal koi duszę, leczy serce i daje nadzieję, że będę zdrowa! 🙂  Razem z moją mentorką przeżywam jej podróże i przygody. To niesamowite wrażenie.

Bierzesz do ręki książkę i nagle świat zaczyna przybierać inne, bardziej cieple barwy.  Za każdym razem, kiedy czuję się gorzej, podświadomie sięgam po te książki, po raz kolejny. Czytając, znane mi już książki, często zastanawiam się – Czy jestem szczęśliwa? Czy to, za czym goniłam, śniłam, marzyłam, dało mi szczęście? Tak, dało! Ale było ono niepełne, bowiem wtedy nie miałam jeszcze tej świadomości i doświadczenia, co teraz. Wtedy moje życie nie różniło się specjalnie od życia innych bizneswomen, również tych, ze świata artystów.

Pasja, praca, pasja, i tak w kółko. Po przeczytaniu książki Pawlikowskiej, zaczęłam się zastanawiać, gdzie JA, w tym wszystkim, czy przypadkiem nie robię tego dla splendoru? Czy nie zatraciłam samej siebie? A za chwilę, przestań …., przecież kto jak kto, ale Ty stoisz mocno na ziemi. Hm… Pojechałam na mój kolejny pokaz kolekcji Szymańska Fashion i było pięknie. Goście dopisali, muzyka idealna, modelki jak z laurki, brawa, brawa, brawa… . Kurtyna opadła! Wróciłam do domu i nagle poczułam pustkę.

Wróciłam do książki Pawlikowskiej. Czytając ją, nie czułam się samotna, a adrenalina, która pomaleńku mnie opuszczała, pozwalała zjednoczyć się myślami z autorką. Myśleć, żyć i mieć doświadczenie, takie jak ona! Co czuje, kiedy jej kurtyna opada i wraca do domu…? Pochłonęłam książkę po raz kolejny i zasnęłam. Potem wracałam do niej wiele razy. Pomyślałam, że nie znam tej kobiety osobiście, tylko z przekazów medialnych, ale jakież jesteśmy podobne! Ona, jako nastolatka marzyła o podróżach i była przekonana, że to tylko marzenia, w których może zatopić swoje myśli. Czuła się gorsza. Sądziła, że podróże są zarezerwowane tylko dla bogatych. Ja, jako nastolatka, marzyłam o karierze projektantki mody i choć nie czułam się gorsza, to jednak nie wiedziałam, jak to zrobić. Skończyć uczelnię, która da mi wymarzony zawód, to nic trudnego. W końcu, to moja pasja, moje życie. Ale co dalej?  I tu jest wspólny punkt wyjścia do naszych marzeń.

Jak to zrobić? Jak twierdzi Beata Pawlikowska, wariantów było wiele. Obie wybrałyśmy ciężką pracę, a następnie oszczędzałyśmy na wspólny cel: podróże – ona, ja – pokazy moich kreacji. Jej pierwszy wyjazd, a mój pierwszy pokaz! Jakie to było szczęście! Dokonałam ja, dokonała ona! I choć nie zgrałyśmy się w czasie i nie znałyśmy, gdzieś Bóg nas swoimi delikatnymi nićmi połączył. Takich historii, kiedy szukamy swojego mentora, przewodnika jest wiele. Każdy z nas, myślę, że ma kogoś takiego! Kogoś, kto czuwa, aby nic nam się nie stało!

Pierwszy pokaz i ja w roli głównej, nie, wróć, moja kolekcja w roli głównej. Ja ją stworzyłam, powołałam do życia i pokazałam światu, ja – Katarzyna Szymańska. Byłam oszołomiona! Tej nocy nie spałam, analizowałam wszystko od początku. Miałam tyle energii, siły, kochałam cały świat! Ale czy świat pokochał mnie tak, jakbym chciała?  Mówi się, że przyjaciół poznajesz w biedzie. Ja uważam odwrotnie: przyjaciół poznajesz po tym, jak odbierają Twój sukces! Kiedy myślałam, że już mam wszystko, zaczęłam tracić przyjaciół. Nie rozumiałam tego. Dlaczego? Ja nie zmieniłam się, zmieniły się okoliczności.

Nadal jestem tą samą Kasią: miłą i pomocną każdemu, kto tego potrzebuje. Jednak mnie zaczęto postrzegać inaczej, a moje przyjaźnie zamieniały się w zapotrzebowania na to, na tamto. Jak się buntowałam, stawałam się obiektem plotek i takie tam. Dziś, z perspektywy czasu uważam, że choroba wybawiła mnie z bycia „matką Teresą dla interesownych”. Choroba zmusiła mnie do dojrzałości i odpowiedzialności oraz wiedzy do bycia rozważną osobą, która świadomie kieruje swoim życiem. Dziś już nie szukam szybkich przyjaźni, kwiecistych zapewnień, czy „fałszywych menedżerów” obiecujących złote góry. Uważam, że wszystko, co dzieje się w naszym życiu, jest po coś! Szok, jaki przeżyłam kilka lat temu, kiedy ktoś, kto miał być moimi oczami, zranił mnie tak bardzo, że nie mogłam oddychać, aż w końcu zachorowałam. Paradoksalnie, dziś powiedziałabym jej: dziękuję! Dzięki porażce, jaką mi zgotowałaś, urosłam w siłę!

Wracając do Beaty Pawlikowskiej, to obie, choć w inny sposób, przeżyłyśmy osobiste tragedie za sprawą osób trzecich, które de facto pokazały nam, że nie wolno być biernym i robić sobie samemu krzywdę! To taka odwrotna psychologia.  Dziś te osoby nie skrzywdziliby ani Jej, ani mnie! Wiem to!  Moja Mentorka pokazuje kobietom jak żyć. Żyjąc w biegu, trzeba się w pewnym momencie zatrzymać i pobyć ze sobą. Święte słowa! Świat jest nieodgadniony i nadal tajemniczy, ale jedno jest pewne, funkcjonuje tak, aby każdy miał w nim swoje miejsce i mógł w odpowiednim momencie powiedzieć stop! Nie potrzebuję tłumów wokół siebie, wystarczy ktoś, kto mi nie cukruje ale jest, kiedy tego potrzebuję. Ze szczerą wzajemnością! Wierzcie mi, że jakość w kontaktach międzyludzkich jest tak samo ważna, jak jedzenie, czy nawadnianie organizmu. Wroga chemia jest równie niebezpieczna, jak nieodpowiednie towarzystwo.

Beata Pawlikowska … jaka ona swobodna i lekka. I w takim stylu przekazuje swoje doświadczenia i wiedzę.  Jest bardzo przekonywująca, a jej motywacja do działania jest jak ekstra dawka witaminy C, czyli witaminy życia.

spotkanie2spotkanie

Po wykładzie stałyśmy obok siebie i uśmiechały do wspólnej fotografii. Energia między nami mówiła o jednym: trzeba robić wszystko, aby było nas, świadomych swojego życia, a co za tym idzie, szczęśliwych ludzi, jak najwięcej. Ludzi, którzy cenią sobie miłość, przyjaźń i dobrą kondycję, czyli zdrowie. Choć nie wszyscy to cenne zdrowie doceniają, napiszę o zdrowym żywieniu, które będzie dopełnieniem szczęścia, czyli o chlebie! Moja babcia mawiała: nie wyrzucaj chleba, bo to grzech! Hm… chleb, co obecnie, w dobie cywilizacji jest w chlebie?

Generalnie chleb składa się z 4 podstawowych składników: mąki, zakwasu, wody i soli. Tyle.  Dla smakoszy dodatki: orzechy i ziarna. Jak kto lubi. Kiedy uda nam się przeczytać drobniuteńkie literki na etykiecie, widzimy całą masę ulepszaczy! Ten podstawowy skład rozmnożył się w dzisiejszym, bardzo komercyjnym świecie, kilka razy! Babciu, czy to dalej, chleb? Czy może produkt spożywczy, dopuszczony do spożycia?! Moja babcia tego nie dożyła i jadła pyszny, polski chleb! Szczęściara! A tak w ogóle, wchodzimy do marketu, wszystko jedno którego i pędzimy do alei ze zdrową żywnością! Czy ktoś z Was zastanawiał się, co jest w pozostałej części marketu?

Spotkanie dwóch wojowniczek, nastąpiło 20 maja w SGH w Warszawie. Moja ważna data w kalendarzu!

Komentarze

Może ci się spodobać również