Wielkie małe szczęście, czyli kotka Czarnulka…


Warning: Invalid argument supplied for foreach() in /home/server172928/ftp/migracja/katarzyna11/nowa/blog/wp-content/plugins/better-adsmanager/better-adsmanager.php on line 874

kotek

Dzisiejszy felieton troszkę będzie odbiegał od planowanego, ale nie mogę się powstrzymać, by opowiedzieć Wam o moim wielkim-małym szczęściu, choć na chwilę, przy mnie.

Wczoraj przygarnęliśmy malutką koteczkę, błąkającą się po okolicy. Była taka malutka, wystraszona i głodna. Dominik (mąż) sprawdził tylko, czy nie ma ich więcej, ale nie, była samiuteńka, bez mamy i rodzeństwa. Nie wiem, czy ktoś ją wyrzucił, czy po prostu się zgubiła.  W domu mieliśmy jedzonko, ponieważ nasza suczka, będąca w zaawansowanym wieku, często je jedzenie dla maluchów, ze względu na ubytki w uzębieniu. Koteczka, kiedy tylko przekroczyła próg naszego domu, rozpętała III wojnę tyle, że nie światową, a domową! Bunia (nasza suczka), która nie toleruje żadnych innych zwierząt – taki charakterek – oszalała. Szczekała, biegała, piszczała i warczała. Początkowo próbowaliśmy ją uspokoić różnymi metodami. Prosiliśmy: Bunia – spokój! Na nic się to zdało. Była agresywna!

Tinia

Aby była równowaga – kotek na górze w pokoju, a Bunia – cały dół dla niej.  🙂  O rany, jaka była głodna! Czarnulka jadła i jadła.

Kiedy już się najadła, załatwiła swoje potrzeby, instynktownie położyła się spać na półce tak, żeby na wszelki wypadek Bunia jej nie dopadła. Wiedzieliśmy, że nie możemy Jej zostawić. Mimo wielkiej czułości, jaką nam okazała, a my Jej, musieliśmy ją oddać. To są trudne decyzje! Ale konieczne! Bunia ma kilkanaście lat i jest z nami od początku swojego dorosłego życia. Nasz dom – to Jej dom! I tak pozostanie do końca Jej dni.

Nasz przyjaciel domu, Jan – Człowiek o cudownym sercu, fantastyczny ojciec!  Jego córka bardzo chciała kotka i już ma – czarnulkę. Piszę z małej litery, bo nie wiem, jak będzie miała na imię u nich, ale w moim sercu, pozostanie maleńką, czarną kuleczką – Czarnulką.

Mała przespała całą noc, bez jakichkolwiek problemów. Zjadła śniadanie. Pokazaliśmy ją jeszcze Buni i poszła w objęcia swojej nowej rodziny. Córka Jana była najszczęśliwszym dzieckiem pod słońcem!

Za dwa tygodnie jedziemy w odwiedziny „na kawę” i zobaczę czarną kuleczkę w jej obecnym środowisku, w swoim domu, ze swoją rodziną! A Bunia? No cóż, szczęka Jej opadła!  🙂  Szuka małej i nic… Za to wie, że jest znowu, a właściwie przez cały czas, najważniejsza w naszym domu. 🙂  😉

Chciałabym mieć i psa, i kotka. 🙂

Do zobaczenia! 🙂  🙂  🙂

Komentarze

Może ci się spodobać również